Moja twarz ma dwie bardzo różne połowy. Tę prawą lubię bardziej, za to lewa prawdopodobnie lepiej mnie wyraża. Prawa połowa jest łagodna i nieco anielska. Na prawo mam regularne rysy, łagodniejsze zmarszczki i kurze łapki, mniej zaznaczony cień pod okiem i sprawniejsze oko, prawa brew też lepiej mi się układa i łatwiej maluje, statystycznie w tej części twarzy wyskakuje mi mniej pryszczy i wyrasta mniej niechcianych włosów. Gdybym mogła świadomie ustawiać się do świata profilem, pozowałabym tak, by wszyscy widzieli tylko ten profil prawy.
Jeśli byłabym Dominiką tylko z prawego profilu, ludzie chętniej rozpoczynaliby ze mną rozmowę, panie w sklepie szerzej by się do mnie uśmiechały. Z całą pewnością miałabym więcej przyjaciół, dawałabym z siebie więcej w przyjaźni, przyjmowałabym gości herbatą z herbatnikami i słuchałabym uważniej, co mają mi do powiedzenia. Dawałabym tylko dobre rady i nie denerwowałabym się wcale, że czas przecieka mi przez palce, a ja tu z dobrotliwą miną analizuję cudze problemy, zapominając o własnych. Prawym okiem dostrzegałabym to, co w przyjaciołach najlepsze, oceniałabym ludzi łagodnie, z wyrozumiałością kogoś, kim nie targają silne emocje, a tak właśnie być powinno, zdaniem prawej strony, emocje najlepiej skutecznie wyciszyć, ciało znieczulić, uspokoić umysł. Tak się człowiekowi łatwiej żyje. Mnie oraz innym, ze mną.
Moja prawa połowa nie denerwuje się jak lewa, nie martwi jak lewa, jest bardziej racjonalna, analityczna, rozsądniejsza, wyważona, refleksyjna i, co nie powinno dziwić, prawomyślna. Prawa połowa sądzi, że zawsze trzeba grać czysto i otwarcie, mówić wyłącznie prawdę, odprowadzać podatki, płacić rachunki w terminie, chodzić na wywiadówki w szkole, nie spóźniać się ani trochę na spotkania, jeść zdrowe posiłki, unikać alkoholu i używek, zrezygnować z karty kredytowej i w relacjach z ludźmi kierować się tylko życzliwością. Prawa strona nie nadużywa słów „ja”, „moja”, „mnie”. Prawej stronie należy się półkolista aureola, owacja w kościele i medal państwowy.
Inaczej jest z lewą stroną. Przy nieuważnych oględzinach można by uznać, że dzieje się tu podobnie: ten sam kolor oka, mniej więcej symetrycznie usytuowany kącik ust, karnacja zbieżna, cera – w zasadzie ta sama. Wnikliwsza analiza sprawi, że znacznie więcej zobaczycie i lepiej się w tych zdarzeniach po lewej zorientujecie. Uznacie wtedy, że tylko pozornie po lewej jest podobnie jak po prawej, bo tę lewą stronę mocniej i boleśniej wytarmosiło życie, bardziej dało jej w kość, odciskając na niej pamiątki trudnych doświadczeń.
I tak lewa strona mojej twarzy jest w widoczny sposób starsza. Ma wyraźniej zaznaczoną bruzdę wokół ust, bardziej utrwalone zmarszczki mimiczne wokół oczu, cięższą, mniej kształtną brew, oko bardziej zgaszone, więcej pieprzyków, znamion, przebarwień, niedoskonałości. Powiedzieć jednak, że lewa strona jest brzydsza byłoby uproszeniem. Lewa strona bardziej potrzebuje pomocy i opieki, tych wszystkich kremów nawilżających i rozświetlających, ale również troski wyrażanej przez czułość, zainteresowanie, miłość i życzliwość innych.
Lewy profil wygląda surowiej, za to bardziej łagodnieje w uśmiechu. Lewemu profilowi w większym stopniu potrzeba kontaktu z innymi, dobrego kontaktu, prowadzącego do odprężenia mięśni twarzy, uspokojenia naczynek krwionośnych, które z lewej strony w chwilach zdenerwowania pęcznieją brzydko pod skórą, układając się w nieestetyczny naczyniak. Gdy tego dobrego kontaktu zabraknie lub, co gorsza, zastąpi go zły kontakt, lewa połowa mojej twarzy zaciska się i twardnieje. Lewy profil mówi wtedy o mnie, że jestem osobą pamiętliwą i małostkową, zbyt na sobie skoncentrowaną, ze skłonnością do hipochondrii i histerii, kategoryzującą ludzi na tych, którzy mogą i nie mogą się przydać, mogą i nie mogą dawać, pożytecznych w jakiś sposób i tych bez zastosowania.
Jeśli byłabym Dominiką tylko z lewego profilu, ludzie obawialiby się mnie i wymijali z daleka. Myśleliby o mnie, że jestem twarda i bezkompromisowa, że trudno się ze mną dogadać, że może i jestem skuteczna czy kompetentna, co nie zmienia faktu, że w życiu nie zaproszę ich na herbatę z herbatnikami, jeśli nie będę w tym widziała własnego interesu. Nie rozumieliby mnie i oceniali surowo, sądząc po pozorach, a ja odpłacałabym pięknym za nadobne, także mówiąc im to, czego nie chcieliby słyszeć, to, co o nich myślę, nawet najgorszą z prawd. Przez tę szczerość pragnęłabym w rzeczywistości przemówić do ich serc i przekonać ich do swojej autentyczności, zasłużyć na miłość, lecz oni reagowaliby na moje słowa alergicznie i wrogo, jakbym tylko chciała im dogryźć, dokuczyć, nadepnąć na odcisk, zepsuć humory na resztę dnia, a jak się da, to i na resztę życia.
Trudno być z Dominiką lewą, jeszcze trudniej być Dominiką lewą. Wszystko, co skomplikowane, niejednoznaczne, wymagające, uzależniające, nielubiane, nieakceptowane odciska się na lewym profilu, tym bardziej plastycznym, emocjonalnym, wrażliwszym, podatniejszym, kruchym, profilu zranionych uczuć, rozczarowania, zawiści, niewykonanych planów, niespełnionych marzeń. Lewa to moja półtwarz dumy, ambicji, wielkich planów, jeszcze większych obaw, frustracji, gdy nie podejmę wyzwania, triumfu, jeśli jednak mi się uda, rozpaczy, kiedy już zrozumiem, że czegoś zrobić nie mogę.